Recenzja filmu

Wojna światów (2005)
Steven Spielberg
Tom Cruise
Dakota Fanning

Dzień niepodległości

Wydana po raz pierwszy w 1898 roku powieść Herberta George'a Wellsa pt. <b>"Wojna światów"</b> dziś jest uznawana za jedno z najważniejszych dzieł literatury fantastycznej wszech czasów. Historia
Wydana po raz pierwszy w 1898 roku powieść Herberta George'a Wellsa pt. "Wojna światów" dziś jest uznawana za jedno z najważniejszych dzieł literatury fantastycznej wszech czasów. Historia walki Ziemian z przybyłymi na naszą planetę Marsjanami pod koniec XIX wieku była czymś nowym i oryginalnym. Krytykując, pod płaszczykiem fantastyki, europejskie zapędy kolonialne, Wells przedstawił czytelnikom przerażającą wizję wojny totalnej, w której ludzkość okazuje się być bezbronna wobec olbrzymich, trójnogich maszyn bojowych, niszczycielskich broni takich jak Snop Światła i Czarny Dym by wreszcie stać się pokarmem dla kosmitów. Dziś pomysły Wellsa nikogo już nie zaskoczą, jednak ponad 100 lat temu "Wojna światów" stała się objawieniem dla wielu twórców i autorów a jej wpływ na kulturę pozostaje niezmienny. "Wojna światów" kilkakrotnie trafiała na ekrany kin, do inspiracji Wellsem przyznają się Roland Emmerich i Tim Burton, twórcy filmów "Dzień niepodległości" oraz "Marsjanie atakują!", w 1978 roku Jeff Wayne napisał musical na podstawie książki a dwadzieścia lat później powstała pierwsza gra komputerowa opowiadająca o zmaganiach Marsjan i Ziemian. Z kolei Howard Waldrop i Walter Jon Williams napisali książki opowiadające jak wyglądała inwazja kosmitów poza granicami Anglii. W 2002 roku Eric Brown opublikował opowiadanie "Ulla, Ulla", w którym Ziemianie udają się na Czerwoną Planetę by sprawdzić, czy wydarzenia opisane przez Wellsa są prawdziwe. "Wojna światów" posłużyła również za podstawę scenariusza drugiego albumu komiksowego Alana Moore'a opowiadającego o przygodach Ligii Niezwykłych Dżentelmenów. Listę owych inspiracji i nawiązań można ciągnąć bardzo długo. Jednak najlepszym dowodem na to, iż wizja Wellsa nadal rozpala wyobraźnię wielu osób jest fakt, że w tym roku powstały aż 3 ekranizacje "Wojny Światów". Oprócz superprodukcji Stevena Spielberga, która jest tematem niniejszej recenzji, swoje premiery miały również znacznie tańsze obrazy w reżyserii Timothy'ego Hinesa i Davida Michaela Latta. Kosmici nie są niczym nowym w twórczości Spielberga, który ma na swoim koncie przecież głośne "Bliskie spotkania trzeciego stopnia" oraz "E.T.". Jednak po raz pierwszy amerykański reżyser pokazał przybyszy z innej planety jako wrogów gotowych zniszczyć życie na Niebieskiej Planecie. W przeciwieństwie do książki Wellsa, który opisuje, iż inwazja miała miejsce "w pierwszych latach wieku dwudziestego", Spielberg przeniósł akcję w czasy współczesne osadzając ją w USA a głównym bohaterem czyniąc przeciętnego, niezbyt wykształconego robotnika Raya Ferriera. Kiedy dochodzi do ataku Marsjan Ray spędza weekend z dziećmi, które po rozwodzie zamieszkały w domu matki wraz z jej drugim mężem. Chcąc ocalić je przed niszczycielskimi trójnogami bohater postanawia zawieźć je do Bostonu, gdzie - jak podejrzewa - schronienie znaleźli jego była żona i jej rodzice. Scenarzyści Josh Friedman i David Koepp dość swobodnie potraktowali powieść Wellsa. Na podstawie ogólnego pomysłu oraz kilku wątków pochodzących z książki stworzyli zupełnie nową historię - współczesną i dotykającą dzisiejszych problemów. Osoby, którym twórczość Wellsa nie jest obca bez trudu dostrzegą jednak, że reżyser podczas pracy nad filmem musiał czytać "Wojnę światów". Jego obraz rozpoczyna się i kończy delikatnie zmienionymi kwestiami z ksiązki wygłaszanymi głosem Morgana Freemana, wizerunki trójnogów i Obcych wiernie odpowiadają opisom Wellsa, ziemię po ataku Marsjan zaczyna porastać Czerwone Zielsko, a jedną z postaci, która Ray napotka na swojej drodze jest niejaki Ogilvy - kierowca ambulansu noszący nazwisko astronoma, który w powieści jako pierwszy zaobserwował lądowanie kosmitów. Osadzając akcję w czasach współczesnych Spielberg mógł poruszyć w swoim filmie tematykę aktualną dla dzisiejszych widzów, a "Wojna światów" nadaje się do tego jak żadna inna powieść. Już sam Wells - o czym pisałem - posłużył się nią by skrytykować kolonializm a kilkadziesiąt lat później Byron Haskin, w pierwszej ekranizacji książki, odwoływał się do powszechnego w owym czasie w USA lęku przed komunizmem. W wersji Spielberga dostrzec można bez trudu echa tragedii z 11 września 2001 roku. Kiedy Marsjanie zaczynają atakować, dzieci Raya przekonane są, że to kolejny zamach terrorystyczny, sam Ferrier, który był bezpośrednim świadkiem uruchomienia pierwszego trójnogu powraca do domu przysypany kurzem i pyłem do złudzenia przypominając bohaterów nowojorskich reportaży, którymi kilka lat temu żył cały świat. Nieco później zobaczyć możemy płot pełen zdjęć i listów od osób poszukujących swoich bliskich zaginionych po ataku - wizerunek doskonale znany z telewizyjnych wiadomości. Wydaje się, że odwołując się do owych dramatycznych wydarzeń Spielberg starał się pokazać, co naprawdę liczy się owych tragicznych czasach - ludzka solidarność, odwaga, honor i poświęcenie. To właśnie inwazja Marsjan zmienia głównego bohatera z "niefrasobliwego chłopca" w prawdziwego mężczyznę i ojca dbającego nie tylko o bezpieczeństwo swoich dzieci, ale również dzielnie stawiającego czoła kosmitom. Ponadto opowiadając historią z punktu widzenia przeciętnego obywatela, który wszystko wiedzi, ale nie wszystko rozumie, rezyser dodatkowo uwiarygodnił swoją opowieść. Niestety, Spielberg - co udowodnił już swoimi wcześniejszymi filmami - ma problemy z przekazywaniem przesłań w sposób subtelny. W "Wojnie światów" nie zabrakło scen, w których bohaterowie chcą koniecznie oddać życie za ojczyznę a Ray w chwili zagrożenia śpiewa swojej córeczce piosenkę o samochodzie, bo - jak się okazuje - nie zna żadnej kołysanki. Sytuacji nie poprawia bardzo przeciętne aktorstwo. W "Wojnie światów" nie znajdziemy wybitnych, ani nawet bardzo dobrych kreacji. Poza Timem Robbinsem wszyscy aktorzy grają co najwyżej przeciętnie. Z początku zabawna jest Dakota Fanning w roli córki Raya, ale z czasem jej dowcipne i nad wyraz "dorosłe" dialogi zostają zastąpione serią kolejnych krzyków i pisków mających ilustrować przerażenie i nasza początkowa sympatia do tej bohaterki zmienia się w rosnącą irytację. Mimo scenariuszowych niedoskonałości "Wojnę światów" ogląda się bardzo dobrze. Fabuła autentycznie wciąga, a efekty specjalne, których w filmie jest mnóstwo, robią odpowiednie wrażenie. Budżet superprodukcji zamknął się w sumie 132 milionów dolarów i choć pod względem efektów specjalnych nie jest ona "odkryciem", jakim kilka lat temu okazał się "Matrix", a niedawno trylogia "Władca Pierścieni" Petera Jacksona, to jednak widać, że specjaliści z Industrial Light & Magic każdego dolara przed wydaniem dokładnie go obejrzeli ze wszystkich stron. W filmie znalazło się wiele scen, które na długo pozostaną w waszej pamięci: atak pierwszego trójnogu, płonący pociąg pędzący z pełną prędkością przed oczami czekających przed szlabanem ludzi, czy wreszcie panoramiczne ujęcia przedstawiające ogromne obszary zniszczonej Ziemi porośniętej Czerwony Zielskiem. W parze ze spektakularnymi efektami specjalnymi idą doskonałe - jak zawsze - zdjęcia Janusza Kamińskiego. Mroczne, unikające jaskrawych kolorów ujęcia tworzą ponury klimat towarzyszący historii. Umiejętnie potęguje go muzyka Johna Williamsa - kolejnego długoletniego współpracownika Spielberga. Co ciekawe, w "Wojnie światów" nie zabrakło długich sekwencji, w których w ogóle nie usłyszymy muzyki. Kiedy po takiej przerwie nagle się pojawia robi na nas jeszcze większe wrażenie. Najnowszy film Stevena Spielberga na pewno nie znajdzie się na liście najważniejszych dzieł reżysera. To solidna, perfekcyjna od strony technicznej letnia superprodukcja, której największą siłą są efekty specjalne, ale kulejąca od strony scenariuszowej i aktorskiej. Jeśli jednak po "Wojnie światów" oczekujecie jedynie dobrego widowiska to nie powinniście wyjść z kina zawiedzeni.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Wojna światów" to jeden z kolejnych filmów Stevena Spielberga, reżysera takich hitów jak "A.I. Sztuczna... czytaj więcej
Film ten to adaptacja powieści Herberta George'a Wellsa o tym samym tytule. Zorientowani pewnie... czytaj więcej
Steven Spielberg to z pewnością jeden z największych wizjonerów w historii kina. To dzięki niemu mogliśmy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones