Recenzja filmu

Wojna światów (2005)
Steven Spielberg
Tom Cruise
Dakota Fanning

Poległy na placu boju

Na muzykę z "Wojny światów" Stevena Spielberga czekałem z kilku powodów. Po pierwsze – bardzo cenię Johna Williamsa, który należy do ścisłej czołówki moich ulubionych kompozytorów muzyki
Na muzykę z "Wojny światów" Stevena Spielberga czekałem z kilku powodów. Po pierwsze – bardzo cenię Johna Williamsa, który należy do ścisłej czołówki moich ulubionych kompozytorów muzyki filmowej. Drugim powodem był fakt, że album ten miał być jego wielkim powrotem do kina katastroficznego. Warto wiedzieć bowiem, że przed "Szczękami" i "Gwiezdnymi wojnami" kompozytor ten głównie kojarzony był właśnie z tym gatunkiem filmów (dopiero później stał się znany jako twórca muzyki do obrazów przygodowych i science fiction). No i wreszcie czekałem na tę kompozycję, gdyż tematyka "Wojny światów" dawała kompozytorowi ogromne pole do popisu. Podobnie jak w większości swoich prac, tak i tu John Williams oparł muzykę głównie na orkiestrze symfonicznej w pełnym składzie, dzięki czemu album ten odznacza się niezwykłą siłą i mocą, która bije niemal z każdego utworu. Największe pole do popisu ma zwłaszcza sekcja dęta, która narzuca rytm i tempo wszystkim innym instrumentom, a do tego ma pierwszorzędną rolę w budowaniu charakterystycznego klimatu tej ścieżki. Szeroko wykorzystane zostały również kotły i smyczki, pojawiające się głównie w utworach akcji, a wszystko doprawione zostało niewielką ilością elektroniki. Efektem tego jest kompozycja, która może sprawiać wrażenie zarówno niezwykle oryginalnej, jak i niezwykle wtórnej, i tak naprawdę ciężko jednoznacznie stwierdzić, co przeważa. Zaczyna się nieźle – otwierający płytę i film "Prologue" jest obietnicą czegoś nowego, świeżego i zaskakującego, czego twórca ten dotąd jeszcze nam nie zaprezentował. Ambientowy styl tego utworu jest czymś, czego po kompozytorze starej daty, takim jak John Williams, raczej ciężko się było spodziewać, a tymczasem "Prologue" jest nie tylko ciekawy i świetnie nagrany, ale również odznacza się unikalnym charakterem, będącym połączeniem magii, fascynacji i chłodu, co czyni z niego idealną muzykę towarzyszącą ujęciom mikroskopijnego świata. Paradoksalnie największą wadą tego utworu jest jedna z jego największych atrakcji, czyli… zagłuszający go głos Morgana Freemana. Zwieńczeniem "Prologue" są mocne, głośne uderzenia, które dają pojęcie o tym, z jaką muzyką będziemy mieć dalej do czynienia – monumentalną, nieposkromioną i potężną. Rozczarowanie pojawia się, gdy wychodzi na jaw, że John Williams zastosował rozwiązanie dość powszechne u innych kompozytorów, ale co najmniej niezrozumiałe w jego przypadku – ścieżka ta nie posiada ani jednego tematu przewodniego! A nie zapominajmy, że mówimy tu o człowieku, który stworzył jedne z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych motywów muzycznych w historii kina. Z jednej strony rozumiem, tą decyzję, gdyż taka muzyczna beztematyczność w jakiś sposób do "Wojny światów" pasuje, i szczerze mówiąc, podczas jej oglądania raczej to nie przeszkadza, ale jednak pozostaje jakiś żal. Wszak John Williams słynie z hymnów, marszów i fantastycznych motywów przewodnich. Stąd lekki niesmak. Jak już można się domyślić, na płycie tej nie znajdziemy ciekawych melodii, które chciałoby się nucić po obejrzeniu filmu. Być może po części wynika to z tego, że kompozytor podczas prac nad tą ścieżką miał inny priorytet – actionscore. Prowadzenie orkiestry w utworach akcji można określić jako "kontrolowany chaos", bardzo często bez zaznaczonej wyraźnie linii melodycznej. Dobrym przykładem jest "The Ferry Scene" – kiedy się pomyśli, że wszystko to, co w nim słychać, zostało skomponowane przez jednego człowieka, który na dodatek zdołał tak dyrygować, aby orkiestra zdołała ów utwór zagrać… można złapać się za głowę. Poziom skomplikowania "The Ferry Scene" każe sądzić, że utwór ten został puszczony w cztery razy większym tempie, i… od tyłu. Orkiestra symfoniczna gna na złamanie karku, ale właściwie bez czegokolwiek, co dałoby się określić jako melodię. Krytyczna ocena tego zabiegu zależy od kąta, pod jakim spojrzymy na ten rodzaj muzyki – w filmie sprawdza się całkiem nieźle, poza nim jest niemal całkowicie niesłuchana. Na szczęście nie jest to regułą, i wśród znajdujących się na płycie utworów akcji da się znaleźć kilka takich, których da się słuchać również poza filmem. "Escape From The City" zaczyna się fenomenalnie prowadzoną, narastającą muzyką, doskonale budującą napięcie i idealnie ilustrującą zbliżające (wręcz skradające się) niebezpieczeństwo, aby po chwili dynamiczne, szybkie brzmienia, które z kolei idealnie świetnie pasują do panicznej ucieczki. Z początku melodia może się wydawać trudna, ale kiedy już się przyzwyczaić do stylu, okazuje się całkiem interesująca. Również "The Intersection Scene" i "Return to the Boston" są całkiem w porządku, jednak swoją prawdziwą siłę pokazują dopiero w filmie. Warto jeszcze wspomnieć, że w "Wojnie światów" znalazło się miejsce nie tylko dla dynamicznego actionscore’u, ale również i dla bardziej stonowanych utworów, zagranych głównie przez sekcję smyczkową oraz pojedynczą trąbkę. Będący przykładem takiej muzyki spokojny i wzniosły "Reaching The Country", dodatkowo opierający się na delikatnym chórze, prezentuje się nieźle także podczas słuchania go poza kinowym obrazem. Nie da się ukryć, że John Williams stworzył album, który budzi wiele sprzecznych uczuć. Kompozytorowi całkiem nieźle udało się wczuć w klimat zarówno powieści Wellsa, jak i jej ekranizacji w reżyserii Stevena Spielberga, dzięki czemu muzyka w filmie brzmi całkiem nieźle, i mimo tego, że niejednokrotnie wtórna, to czasami autentycznie zaskakuje oryginalnością twórcy i budzi uznanie dla świetnego i dynamicznego prowadzenia orkiestry. Niestety kiedy przychodzi czas na ocenę tego, jak muzyka ta sprawuje się poza filmem, nawet najbardziej wierni fani Johna Williamsa będą kręcić nosami, a głośniki niejednokrotnie będą błagać o to, aby je wyłączyć. Jest to zdecydowanie jedna z najsłabszych prac mistrza (co nie znaczy, że całkiem do kitu), i między innymi z tego powodu, a także przez wzgląd na moje osobiste rozczarowanie muzyczną "Wojną światów", nie jestem w stanie z czystym sumieniem polecić tego soundtracku.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Wojna światów" to jeden z kolejnych filmów Stevena Spielberga, reżysera takich hitów jak "A.I. Sztuczna... czytaj więcej
Film ten to adaptacja powieści Herberta George'a Wellsa o tym samym tytule. Zorientowani pewnie... czytaj więcej
Steven Spielberg to z pewnością jeden z największych wizjonerów w historii kina. To dzięki niemu mogliśmy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones