Początkowo sprawiający wrażenie odkrywczego spektaklu na ekranie. Ostatecznie wiercisz się z niedowierzania i ze zwykłego bólu dupy, bo kolejne sceny udowadniają ci, że czas ten powinieneś był spędzać w domu.
Nie sądziłam, że moja awersja do Cotillard (spowodowana tragicznym konaniem w "Mrocznym rycerzu", z którego próbowano śmiać się w tym filmie) ma szansę się umocnić - a jednak.
Metafory proste i podane na tacy. Ten film nie wniósł niczego i był o niczym. Zgnuśniałam i czas straciłam.
Czułam się po wyjściu z kina jakby mi ktoś wymierzył lewy hak na wątrobę. Dyskomfort, jakiego jeszcze po żadnym filmie nie czułam.
Konkludując: ja akurat nie polecam z całego serca </3
Dokładnie, ja do tej pory nie mogę wyjść ze zdumienia, że można takie coś pokazywać ludziom za pieniądze... Nie znajduję słów na wyrażenie mojego rozczarowania i ... zażenowania.
Cotillard, to świetna aktorka, tylko w amerykańskich filmach, zwłaszcza blockbusterach wypada słabo.
Przeczytałem Twoją opinie przed seansem i pomyślałem "nie może być tak źle". Teraz wracam, aby przyklasnąć, że początkowo odkrywczo, potem męcząco, jeszcze później zaczynasz nienawidzić.
Dyskomfort to jedyne co dał mi ten film.
mam nadzieję, że moja opinia nie nastawiła Cię zbytnio. Ale tego filmu nawet pochlebne opinie przeczytane przed seansem nie miały szansy uratować. Ja byłam przed nastawiona dobrze i w tym nastawieniu ugruntowała mnie pierwsza scena.
Znasz pewnie to uczucie, gdy zaczyna się film i ty tylko wygodniej rozsiadasz się w fotelu, bo w myślach: "oho! będzie dobrze!", aż tu nagle - kaskadowo upadają wszelkie nadzieje z nim związane ;) </3
Przykro.
Zdecydowanie najgorszy musical.
żeby choć muzycznie był dobry, ale w tym filmie wszystko leży.
My też nie mogliśmy wytrzymać, aż nas skręcało z żenady. Ostatnie kilkanaście minut pozostało więc zagadką. Może wtedy wszystko nabiera sensu? :D
Wyszedlem po niecalych dwoch godzinach łudzony nadzieją, że jednak coś uratuje tą sznirę. Teraz żałuję, ze nie wyszedlem po pierwszej scenie... masakra. W ogole nie prawdziwy Driver i ta laleczka chucky Anette, która bedzie do Was wracała w koszmarach... film bez głebi, o niczym... nie idzcie
Totalnie się zgadzam z opinią, że jest to koszmar. Z początku ciekawiło mnie, kim są te postaci, ale szybko wyprowadzono mnie z błędu okropnymi piosenkami, przesadzoną grą aktorską, a prawym sierpowym była lalka dziecka. Staram się zapomnieć o tym filmie.
Myślę, że jest to raczej film z kategorii /sztuka dla sztuki/ więc niedziwne, że większości osób nie przypadnie do gustu. Moim zdaniem był naprawdę udany, bo nastawiałam się bardziej na podróż audio-wizualną niż na film z fascynującą fabułą. Miał być lekko prowokujący, miał być przesadny. Jeśli ktoś nie przepada za kinem artystycznym, to prawie na pewno nie będzie się na nim dobrze bawić.
Też mi się tak wydaje. Aczkolwiek nie wszystko wypadło dobrze, jak np. Śpiewanie piosenek przez Adama Drivera.
Masz rację. Doceniam, że wyraziłeś to bez inwektyw i odsyłania ludzi do Avengers i Transformers.
Prawie się zniechęciłam do oglądania tego filmu przez komentarze, ale na szczęście nie byłabym sobą żeby nie przekonać się na własnej skórze. Dla mnie wielki ukłon dla twórcy. Uważam że ten film albo się kocha albo nienawidzi. Budzi skrajne emocje, bo jest wyjątkowy i niepowtarzalny w formie. Inny, niesamowity, przerysowany, pomysł z lalką świetny. U mnie odwrotnie uwazam ze poczatek nie zapowiadał, ze bedzie to tak dobry film zapadajacy w pamieć. Kocham ten film, dla mnie to perełka. Ale rozumiem, że każdy ma inną wrażliwość i nie każdemu musi się podobać. Te skrajne emocje które wywołuje też świadczą o jego fenomenie.