Przyznam szczerze, że oczekiwałem po tym filmie chyba zbyt wiele, to co dostałem było naprawdę mierne. Postać Skłodowskiej-Curie została ogromnie spłycona, fakt - Gruszka bardzo dobrze ją zagrała, ale czegoś tutaj brakowało. Wszystkiego w tym filmie jest po trochu, dzięki czemu nic nie jest zrobione rewelacyjne, zamiast tego otrzymujemy naprawdę przeciętne wykonanie. Moje znużenie tym filmem było na tyle duże, że wielokrotnie ziewałem. Niestety porażka.
Mam dokładnie takie same odczucia. Nastawiłem się, że zobaczę coś ciekawego, porywającego, wciągającego, ale się rozczarowałem. Gruszce, rzeczywiście, raczej nie można nic specjalnie zarzucić, ale największą wadą tego filmu jest scenariusz, który jest nijaki. Momentami miałem wrażenie, że ta produkcja jest o niczym, a co najgorsze - nie budzi żadnych emocji. Szkoda, bo mogło powstać coś naprawdę wielkiego.
I ja się dopiszę do powyższych wypowiedzi. O czym był ten film? O wielkiej naukowczyni? O wielkiej miłości? O emancypacji kobiet? O odwadze głównej bohaterki? O triumfie nauki? No właśnie niby trochę o wszystkim , czyli o niczym. Zabawy reżyserskie z obrazem (mgły, rozmazane ujęcia, tkliwe scenki z dziećmi) są dla słabym punktem produkcji. Rozpraszają zamiast budować jakiekolwiek napięcie, którego brak w tym filmie.