Jak wszyscy już zauważyli - tytułowej małpy tu brak. Fabuła kręci się wokół pacjentow i pracownikow szpitala, którzy walczą z dziwnym insektem, powodującym dziwne infekcje (ależ poezja) po czym rozbija się o ścianę gdzieś w połowie. Ludzie biegają, walczą (arsenał broni: pistolet na confetti, magiczny laser, pięści, spryt) i ratują co mają cennego. A wszystko z powodu olbrzymiej modliszki, która zalęgła się w czeluściach szpitala i chce się rozmnażać - chyba oczywiste że wszyscy przebywający na terenie placówki zakłócają jej spokój! Sączą się płyny ustrojowe, tryska posoka i owadzie wydzieliny. Do tego fajna muzyka, szybkie ujęcia kamery sunące po piwnicach, skąpanych w niebieskawej poświacie żarówek, a ponadto wygląd stwora i zabawne zakończenie. "Zjesz ze mną śniadanie?" Szykują się pyszności. Film na piątkę.

Momentami przywodził mi na myśl późniejszy o kilka lat "Plankton" włoskiej produkcji - równie udana, niezbyt wymagająca rozrywka o dziwnych powtórkach i pociesznych bohaterach, którzy łudzą się że im uciekną. Pomimo, że w obu produkcjach aktorstwo, dialogi i ogólny zamęt na planie są podobne, to bardziej rekomenduję "Plankton", o wiele mniej znany, ale jakże cudny.