Film jest nawet oglądalny i da się na nim nieźle bawić, chociaż Steven ma na pewno lepsze filmy na koncie. Ten jest takim typowo amerykańskim SF, jak "Dzień Niepodległości". W sumie zawyżyłem nieco ocenę, ale z kilku powodów - efekty specjalne są naprawdę dobre, mimo, że opierają się CGI i blue screen to jednak dają efekt realności. Aktorstwo jest dobre, szczególnie spodobała mi się rola Toma Cruise'a, którego jakoś nie trawię i pasuje mi on jedynie do dramatów komedii romantycznych, jednak tutaj pokazał, że źle go zaszufladkowałem. Ładne są zdjęcia i klimat filmu. Co do minusów - jak zwykle amerykański happy end, wszyscy żyją, a gdy nie było nadziei to roboty padły. Ogólnie niektóre absurdalne sytuacje i naiwność denerwowały. Muzyka była OK, ale nieco za mało ciekawa. Atrakcji jest sporo i film może zainteresować, ale poza efektami i dobrym aktorstwem to raczej nic niezwykłego. Niestety nie widziałem wersji z lat 50tych, więc nie mam porównania, ale pewnie oryginał lepszy. Mam film na DVD i nieco jakość obrazu mi się nie spodobała, jak zerknąłem kiedyś na niego w TVN, to była o wiele lepsza.